czwartek, 31 października 2013

Społeczny Alzheimer

Ludzie często pytają: po co nam historia? Przecież to "nauka" o przeszłości, a ta, jak wiadomo, już nie istnieje. To "stare dzieje" jak mawiają ciotki, lub nudne losy naszych przodków, które wpychają nam do głów nauczyciele. Przeszłość jest nienamacalna, dokonana i była. Toczy odwieczny pościg za teraźniejszością, i choć za cholerę nie może jej doścignąć, to jednak nieustannie ją pożera.

Czy naprawdę jest ważne, w jakich latach panował Bolesław Chrobry i jaka byłą cena chleba w siedemnastowiecznej Polsce? Co nas to obchodzi? Przecież liczy się tu i teraz, i ewentualnie jeszcze to, co dopiero nastąpi. Nie patrz do tyłu, bracie, tylko krocz śmiało w przyszłość - głosi medialny przekaz. Zamiast w humanistykę, lepiej inwestować w gospodarkę, przemysł i nauki ścisłe, bo tylko one zagwarantują nam rozwój i pozwolą dogonić Europę - wtłaczają nam do głów polityczni piarowcy.

Wiele z powyższych opinii nie jest całkowicie wyzutych z racji. Prawdą jest, że tylko to w przeszłości jest ważne, co człowiek współczesny uzna za istotne. Bo właśnie nadrzędnym celem badań historycznych jest zaspokojenie tej ludzkiej ciekawości, która nakazuje nam się zastanowić, skąd wzięła się nasza kultura i jakie były początki poszczególnych instytucji, zjawisk, procesów czy wreszcie samego człowieka. Ktoś powie: ale gdzie mi się tam trzeba nad tym zastanawiać? Ja dzieci muszę wykarmić! O chmurach, to niech filozofowie rozmawiają! Odpowiem tak:

Każdy zna chyba uczucie, kiedy nagle wybudzony, z niepokojem rozgląda się wokół siebie, by rozpoznać znajome łóżko, znajome meble - znajome miejsce. Wyobraźmy sobie teraz, że ta chwila trwa wiecznie. W każdej sekundzie naszego życia zastanawiamy się, skąd wzięliśmy się w tym pokoju? Kiedy tu przyszliśmy? Z kim tu przyszliśmy? Czy mamy rodzinę, przyjaciół? Skąd wzięły się te buty na podłodze? Czy umówiliśmy się na jakieś spotkanie? Wczujmy się w osobę chorą na Alzheimera, która nie potrafi rozpoznać swoich bliskich i w każdym człowieku widzi kogoś obcego. W moim odczuciu, to właśnie na taką przypadłość cierpi społeczeństwo, które nie zna swojej historii. Jest skazane na wieczną niepamięć, a ponieważ nie zna swojej przeszłości, nie wie, jaką wybrać dla siebie przyszłość. A czy choremu na Alzheimera potrzebny jest nowoczesny komputer, szybko rozwijająca się gospodarka i gładka jak stół autostrada?



niedziela, 27 października 2013

Klątwa Plusa

Wczoraj, od "Plusa" dostałem esemesa tej treści: "Wysyłam Ci teraz KOD ENERGETYCZNY. Przyciągnie do Ciebie MIŁOŚĆ i PIENIĄDZE! Nieodebrany ściągnie KLĄTWĘ I BIEDĘ. Sms KOD na 8020."

Zatem Plus bawi się czarami. Klątwę na mnie rzuca, bo ja nie z tych, co odpisują na takie wiadomości. Za takie bezczelne nękanie, zamierzam rozwiązać umowę. I jeszcze pobawię się trochę w czarownika - taka już ze mnie mściwa bestia.

Na trolle tych gór i elfy tych ziem. Na Dżibraila, wszystkich elochów i ilahów. Na Odyna, Peruna, Wertragnę, Mitrę, Ahura Mazdę, węża Bidę, Królika Wielkanocnego i Wszystkich Świętych. Bogów wzywam, starych i nowych, prawdziwych i zmyślonych, potężnych i lichych. Przez ramię pluję trzy razy, na jednej nodze trzy razy obskakuję dookoła stołu, robię trzy przysiady i trzy razy drapię w ty... tył głowy. Język wystawiam, ruszam uszami, mrużę oczy. Czytam wspak, piszę wspak i chodzę w spak. Runy na meblach skrobię, przekleństwa na kartkach papieru maluję i pieśni magiczne odśpiewuję. Rytuał czaro, czaro, czarodziejki odprawiam, by klątwę na Plusa sprowadzić. Niech zbiednieje, zbankrutuje i zostanie zapomniany. Niech skarbówka zrobi mu kontrolę, CBA nalot, a komornik wyniesie komputery. Niech wierzyciele pukają do drzwi i okien, syndyk przejmie jego budynki, a policja zamknie oszustów. Niechaj Plus znajdzie swojego Minusa, który zepchnie go w niebyt. W skrócie: niechaj Plusa trafi cholera.

Z poważaniem
Klient sieci Plus


sobota, 19 października 2013

W obronie średniowiecza

Mity historii: renesansowy postęp


Renesans. Okres postępu, odrodzenie nauki, rewolucja w sztuce, przemiany społeczno-gospodarcze, spektakularne odkrycia geograficzne, bogactwa z nowego świata. Prawdziwe Eldorado. Okres w którym wygrał humanizm, a człowiek stanął w centrum zainteresowań kultury i filozofii. Czas w którym odwrócono się od średniowiecznego ciemnogrodu, barbarzyńskiej sztuki oraz religijnego fanatyzmu. Taki obraz światłego renesansu i ciemnego średniowiecza funkcjonuje do dziś. Uczymy się o nim w podręcznikach szkolnych i obcujemy z nim na co dzień za pośrednictwem różnych mediów. W końcu w naszym języku "średniowiecze" to określenie wszystkiego, co kojarzy się z cywilizacyjnym zapóźnieniem, tępotą i ksenofobią. Tymczasem historia mówi nam coś zupełnie innego, a słynny renesansowy postęp jest tylko mitem.

Marksizm, „jedyna słuszna i kompletna doktryna naukowo – społeczna”, zakładała ewolucjonizm w historii. Mimo, iż jej słuszność nie sprawdziła się w praktyce, i została powszechnie (no prawie) potępiona, myśl o ciągłym postępie i rozwoju cywilizacji europejskiej przetrwała niczym leninowska mumia. Nie ma w tym zresztą nic dziwnego. Ludzie zawsze lubili sobie wmawiać, że teraz jest lepiej niż wczoraj, a jutro będzie lepiej niż dziś. Dlatego już w XVI wieku kliku „wyzwolonych” myślicieli wywyższyło się nad swoimi ojcami i przekreśliło tysiącletni dorobek średniowiecznej cywilizacji, uznając się za spadkobierców kultury antycznej. Przez lata różni „postępowi” myśliciele utrwalali ten stereotyp i uporządkowali epoki zgodnie z zasadą darwinizmu. Antyk, średniowiecze, renesans, i tak dalej: każdy okres musiał być lepszy od poprzedniego, ponieważ proletariatowi wiodło się lepiej. Największy przeskok cywilizacyjny to oczywiście renesans, ponieważ runęła potęga Kościoła katolickiego, a chłopi rozpoczęli migracje do wielkich miast i uwalniali się od struktur feudalnych.

Zdj: S. Botticielli, "Primavera"

Ale po kolei. Prześledźmy, co takiego niezwykłego dokonało się w XVI wieku, by mogło uchodzić za przeskok cywilizacyjny. Wypada zacząć od sztuki, bo i ludzie renesansu właśnie tam widzieli największy przełom. W tej dziedzinie nie jestem specjalistą, więc nie będę się wymądrzał. Wydaje mi się jednak, że wartość artystyczna dzieł to kwestia gustu. Jeśli ktoś wyżej ceni zbiorowy plagiat sztuki antycznej, nad oryginalnością sztuki romańskiej i gotyckiej, to proszę bardzo. Dla mnie gotycka katedra jest najoryginalniejszym i najbardziej spektakularnym budynkiem, jaki mogę spotkać w europejskim mieście. Ale nawet jeśli uznamy, że w malarstwie, rzeźbie i architekturze naprawdę  dokonało się "odrodzenie", to dlaczego mamy je od razu przekładać na inne dziedziny życia?

A tak. Są jeszcze przecież odkrycia geograficzne. Kolumb pożeglował do Ameryki i umarł z przeświadczeniem, że odkrył drogę do Indii. Wątpliwe jednak, by wielki odkrywca zmieścił się w pierwszym tysiącu Europejczyków, którzy dopłynęli do tego „nowego lądu”. Eskapady irlandzkich mnichów, wyprawy kolonizacyjne wikingów, były niezłym rekonesansem dla … islandzkich rybaków, którzy w rejony Ameryki Północnej pływali na wieloryby (wtedy były to jeszcze wielkie ryby) przez całe średniowiecze. W rzeczywistości, niemal każdy żeglarz z głową na karku wiedział o istnieniu lądu na zachodzie. Kolumb miał to szczęście, że służył dla ówczesnej potęgi, Hiszpanii, a władze imperium zawsze dbają, by cały świat dowiedział się o każdym sukcesie. Ale mniejsza z tym. Wyprawy odkrywcze faktycznie przyniosły wzrost wiedzy geograficznej o świecie. Zalały też Europę bogactwami z Nowego Świata. Tylko czy przełożyło się to na jakość życia Europejczyków? Zdecydowanie nie.

Zdj: Krzysztof Kolumb

W XVI wieku Europa przeżyła wielki krach gospodarczy, przy którym dzisiejszy kryzys to tylko mały zastój. Paradoksalnie, spowodowały go właśnie owe bogactwa z Ameryki. Jak do tego doszło? Pod koniec średniowiecza Europa cierpiała na wielki niedobór metali szlachetnych. Sytuacja zmieniła się, kiedy u schyłku XV stulecia zainwestowano w kopalnie środkowoeuropejskie, głównie niemieckie, i zwiększono wydobycie srebra i złota. Zwiększona ilość kruszcu na rynku wywindowała ceny innych towarów, co z kolei podniosło koszty górnictwa. Sytuacja na rynku stała się tragiczna, kiedy po 1530 roku Hiszpanie zaczęli na szeroką skalę importować kruszce z Ameryki Środkowej i Łacińskiej. Liczby mówią same za siebie. Między 1493-1520 (w ciągu 27 lat) światowa produkcja złota wynosiła 5,8 tys. kg, a srebra 47 tys. kg. W latach 1545-1560 (w ciągu 15 lat) wzrosła do 8,2 tys. kg złota i 312 tys. kg srebra. Ceny kruszców tak bardzo spadły, że eksploatacja tych metali ze złóż europejskich przestała się opłacać. W efekcie, dopiero w XIX wieku kopalnie europejskie osiągnęły taki poziom produkcji, jak w latach 30-tych XVI wieku. Mimo wszystko ówcześni Europejczycy nie zdawali sobie sprawy z przyczyn kryzysu i nieustannie szukali nowych bogactw, myśląc, że złoto rozwiąże wszystkie problemy. Ale nie tylko olbrzymia inflacja i chaos cenowy spowodował gospodarczą katastrofę i zubożenie ludności. Wielkim problemem stał się niedobór żywności.

W XVI wieku zanotowano ogromny wzrost demograficzny. W początkach XV wieku Europa była naprawdę wyludniona. Wszystko za sprawą Czarnej Śmierci. Co ciekawe, po krwawych żniwach tej epidemii, ludziom żyło się wygodnie, a produkcja żywności notowała spore nadwyżki. Wzrost liczby ludności nie szedł jednak w parze ze wzrostem produkcji rolnej. A ludzi przybywało w szalonym tempie. W samych Włoszech w pierwszej połowie XV wieku mieszkało 7,3 miliona ludzi (przy 12.5 mln w 1300 roku), w 1550 ich liczba wzrosła do 11, 5 miliona, a pięćdziesiąt lat później do 13.5 miliona. W związku ze wzrostem popytu, ceny żywności poszybowały w górę. I mowa tu o olbrzymich podwyżkach, kilkakrotnie wyższych niż dzisiejsze wahania wartości cukru. Fale głodu raz po raz zalewały Europę, obniżając standard życia większości jej mieszkańców. Szacuje się, że średnia zjedzonych kalorii dziennie przez przeciętnego Europejczyka było o połowę mniejsza, niż w XV wieku. Badania statystyczne prowadzone w Anglii dowiodły, że między 1580-1599 rokiem robotnicy budowlani zarabiali połowę tego (w odniesieniu do cen żywności), co ich koledzy po fachu sto lat wcześniej. Jakiż jest to zatem postęp? Braki żywieniowe, wzrost cen, upadek gospodarki europejskiej, obniżenie standardu życia.

Zdj: Średniowieczny strój chroniący lekarza przed Czarną Śmiercią

Zostawmy już jednak tę nudną gospodarkę. W końcu nie samym chlebem żyje człowiek, jak syty mawia do głodnego. Może zatem ten renesansowy postęp nastąpił w świecie polityki, ludzkiej mentalności, czy religii?

Eksploatacja bogactw z nowego świata całkowicie zmieniła układ pionków na szachownicy europejskiej polityki, ale nie zmieniła celu gry. Tym zawsze była władza. Światową potęgą stała się Hiszpania. Podupadł handel śródziemnomorski, a wraz z nim potęga Wenecji i Genui. Ze stolic europejskiego handlu włoskie miasta zamieniły się w stolice … prostytucji.

Wbrew nawoływaniom humanistów, ludzie renesansu wcale nie złagodnieli i nie wyzbyli się przemocy. Wręcz przeciwnie. W porównaniu z nimi, średniowieczni barbarzyńcy (jak nazywali swoich przodków humaniści) byli pacyfistami. W istocie trudno wskazać stulecie, w którym byłoby więcej wojen niż w XVI wieku. Początek tego postępowego wieku został „uczczony” wojnami włoskimi (1494-1559), które szybko przerodziły się w wojnę o dominację w Europie (zwycięstwo Hiszpanii i pokój w Cateau-Cambresis). Złośliwi mówią, że renesans francuski zaczął się właśnie wtedy, kiedy żołnierze znad Sekwany przywieźli do kraju dzieła sztuki zrabowane z Włoch. Krótkie okresy zastoju w wojnach włoskich Europejczycy urozmaicali sobie konfliktami religijnymi, głównie na terenie Niemiec (1520-1555). Do renesansowej zabawy w wojnę przyłączyli się też Turcy, którzy między 1521-1579 raz po raz najeżdżali Europę i siłowali się z coraz to nowymi Ligami Świętymi. Po oddaleniu niebezpieczeństwa tureckiego, rolę pola bitwy przejęły Niderlandy, które po uporaniu się z wojną domową wywołaną przez kalwinizm, musiały bronić swojej niezależności i niepodległości (ogłoszonej w 1581) przed Hiszpanią (1566-1609). Trudno jest więc znaleźć choćby rok, w którym nie prowadzonoby działań zbrojnych. Prawdziwy renesans dla najemników.

Renesans nie okazał się też okresem przełomowym dla tolerancji religijnej. Na przełomie XV i XVI prestiż papiestwa (a przynajmniej jego resztki, które przetrwały niewolę awiniońską) całkowicie zanikł. Obyczajowe skandale rodziny Borgiów (papież Aleksander VI) i ich następców zakończyły się wraz z reformacją, ale duchowa odnowa kościoła rzymskokatolickiego zaowocowała wzrostem fanatyzmu, a nie intelektualnym odrodzeniem. Powołanie zakonu Jezuitów nie na wiele się tu zdało. Walka Kościoła z luteranami i kalwinami stała się symbolem XVI wieku. Prawdopodobnie wszystko co słyszeliście złego o średniowieczu, a co tyczyło się Kościoła i religii, wydarzyło się właśnie w renesansie. Procesy czarownic i wilkołaków, stosy dla Żydów, krwawa działalność Świętej Inkwizycji (zwłaszcza hiszpańskiej powołanej w 1480 roku), indeks ksiąg zakazanych, zwalczanie nauki świeckiej i zażarta obrona scholastycznej wizji świata – to wszystko tylko sporadycznie zdarzało się w barbarzyńskich wiekach średnich, a było codziennością w wieku humanistów.

Zdj: Egzekucja Petera Stumpa straconego w 1589 roku za wilkołactwo.

czwartek, 17 października 2013

wtorek, 15 października 2013

Jeszcze jedna recenzja Skalda. Karmiciela kruków

Zapał recenzyjny już nieco osłabł u czytelników. Mimo to znalazłem w sieci jeszcze jedną recenzję, której nie publikowałem na blogu.
Zapraszam tutaj:
http://naszerecenzje.wordpress.com

I pamiętajcie. Nigdy nie jest za wcześnie na dobrą lekturę:)
Zdj: Skald. Karmiciel kruków w rękach małego czytelnika